Obiecałam Wam na Snapchacie, że dziś na blogu będzie o głupocie wadowickich rodziców i dotrzymuję słowa. Swoją drogą zachęcam Was do obserwacji mojego profilu na Snapchacie (basiasmoter), Instagramie (basiasmoter) i Facebooku (Basia Smoter Blog). Rozumiem, wychowywanie dzieci to sprawa indywidualna. Nie ma chyba rodziców, którzy nie popełniają błędów - ale na litość boską! - to co robią opiekunowie w Wadowicach mrozi w moich żyłach krew. Widzę to codziennie, więc czas o tym napisać. Jeżeli też uważacie to za skrajnie nieodpowiedzialne - udostępnijcie link do tego wpisu u siebie na Facebooku - może otworzycie komuś oczy i zrozumie, że 5 minut "spokoju" od dziecka może skutkować poważnym wypadkiem, kalectwem i śmiercią.
Fontanna w Wadowicach
Tak kochani, to wszystko rozchodzi się o fontannę. Zresztą nie raz na moim Snapchacie mogliście zobaczyć brukowane Wadowice. Kwestia tego jak wyglądają Wadowice po remoncie lub jak kto tam woli - po rewitalizacji, to rzecz gustu. Moim zdaniem brzydko i surowo. Do czego zmierzam - do tego, że podczas remontu wadowickiego rynku wybudowano kamienną fontannę (nie znam się na surowcach - czy to marmur, czy bruk, czy co innego - wybaczcie, jak dla mnie jest kamienna ). Jak wiadomo - dzieci zawsze ciągnie do wody, szczególnie podczas 30 stopniowych upałów. Nawet wskazane w takie upały jest chłodzenie się w wodzie, ale nie bieganie po fontannie jeszcze zaprojektowanej w ten sposób, że przy nieszczęśliwym wywróceniu dziecka nawet SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy) nie pomoże. Naprawdę czasami wystarczy poświęcić chwilę dziecku i wytłumaczy, że bieganie po fontannie to zły pomysł i jest to bardzo niebezpieczne. Być może usłyszy się wtedy wrzask i bek dziecka, ale nie muszę nikomu tu mówić ile warte jest zdrowie i życie osób które kochamy najbardziej - naszych dzieci i wnuków. Mam nadzieję, że nikogo tym tekstem nie uraziłam - bo przecież nie wyzywałam od lekkomyślnych kretów opiekunów, którzy podczas gdy dziecko skacze po mokrych i śliskich kamiennych blokach gapią się w telefon lub czytają ulotki ciesząc się spokojem. Mnie to okropnie razi. I tutaj prośba do Was jeśli jesteście z Wadowic lub okolic udostępnijcie ten link dalej - może komuś otworzycie oczy, jeśli w Waszych miastach występuję podobne zjawisko również poślijcie dalej.
A może to ja zbytnio przeżywam i powinnam wyluzować? Może to normalne, że pozwala się dziecku "skakać nad płonącym ogniskiem". A niezabezpieczona fontanna to wina miasta? Tylko czy jak ktoś wspina się na słup energetyczny i spadnie - zostanie kaleką do końca życia, to czy to będzie wina właściciela działki, właściciela słupa czy głupoty osoby wspinającej się?